łeś w świętem mieście i znasz księgę świętą. Może będziesz łaskaw przyjacielowi wyświadczyć cześć po raz ostatni i wypowiedzieć nad nim surę o śmierci?
— Chętnie, i surę zamknięcia.
— Więc zaczynajmy! Słońce dosięgło właśnie zachodniego horyzontu, a wszyscy padli na kolana, aby w ciszy odmówić modlitwę mogreb. Potem powstaliśmy znowu, tworząc półkole przed otworem grobowca.
Widok był uroczysty. Zmarły siedział wyprostowany w swojem ostatniem mieszkaniu. Zorza wieczorna rzucała purpurowe blaski na twarz jego bladą, jak marmur, a silniejszy tu w górze powiew wiatru, poruszał lekko jego śnieżystą brodę.
Wtem zwrócił się Amad el Ghandur w kierunku Mekki, podniósł splecione dotąd na piersiach ręce i powiedział:
— W imię Boga Wszechmiłosiernego! Chwała i pokłon Bogu, Panu świata, który dzierży rząd w dniu sądu. Sługami Twymi być chcemy i Ciebie błagamy, abyś nas wiódł drogą prawdy, drogą tych, którzy się łaską