kmankaszem[1] mojego ojca, ponadto używał go ojciec do przenoszenia swoich rozkazów, załatwiania doniesień i innych posyłek. Jako taki bywał często w domu musztaheda[2] i widywał jego córkę. Podobała mu się, a i on był pięknym mężczyzną. Raz przeskoczył mur ogrodu, kiedy stała przy kwiatach i poważył się wyjawić jej swe uczucie. Musztahed znajdował się przypadkiem w pobliżu i kazał go schwytać. Ze względu na ojca nie oddano go sądowi, który skazałby go na śmierć; ponieważ jednak zgrzeszył językiem, domagał się musztahed, żeby mu ojciec mój kazał odciąć język. Ojciec musiał mieć wielkie względy dla musztaheda, więc zawezwał maiczunigara[3], będącego zarazem sławnym lekarzem i polecił mu wyciąć łucznikowi język.
— To było niemal gorsze od śmierci. Czy Saduk od tego czasu był ciągle przy twoim ojcu?
— Tak. Cierpienia swoje znosił z wielkiem poddaniem się, bo jest charakteru łagodnego i przyjacielskiego. Ale przekleństwo spoczęło na tym czynie.
— Jakto?
— Musztahed został otruty; lekarza znaleziono raz zamordowanego przed apteką, dziewczyna utonęła podczas przejażdżki po rzece; czółno jej przewróciło się potrącone przez czółno jakiegoś człowieka z zasłoniętą twarzą.
— To bardzo osobliwe. Czy nie odkryto tych trzech morderców?
— Nigdy. Wiem, emirze, co teraz przypuszczasz, ale to niesłuszne, gdyż Saduk chorował często i w te dni właśnie, w których te trzy osoby śmierć poniosły, leżał chory w swej izbie.
— Czy i twój ojciec nie zginął śmiercią naturalną?
— Napadnięto nań podczas jazdy. Towarzyszyli