smem wyraźnem. A teraz kładźcie się, psy, bo nie mamy wiele czasu na spoczynek.
Usłuchali rozkazu w tej chwili i niejeden z nich marzył zapewne o blasku skarbów, które spodziewał się mieć niebawem w swym ręku. Podsłuchiwanie nasze przyniosło mi oprócz taktycznego inny jeszcze pożytek; dowiedziałem się, że ojciec mirzy był serdarem i uważałem za pewne, że Hassan Ardżir piastował urząd generała. Musiały to być znaczne osobistości, przed których zemstą umykał.
Skoro tylko ihlaci poowijali się w koce, wynieśliśmy się pocichu.
— Emirze — zaczął mirza, gdyśmy się znaleźli w odległości, z której nie mogli nas usłyszeć — zasypywałem dobrodziejstwami tego susbasziego i tego pendżabasziego. Muszą zginąć obydwaj!
— Nie warci twojej uwagi; to psy, których na ciebie poszczuto. Nie oburzaj się na nich, lecz na ich panów!
— Chcą mnie zamordować, by zagrabić moje skarby.
— Chcą, ale tego nie zrobią. Pomówimy o tem w obozie. Idź tam sam, ja wnet nadążę.
Oddalił się niechętnie. Nie słysząc już jego ruchów, przekradłem się do Halefa i pouczyłem go, jak się ma dalej zachowywać. Następnie okrążyłem miejsce spoczynku ihlatów tak, że dostałem się po jego prawej stronie na brzeg zarośli ku rzece i poszedłem dalej w południowym kierunku. W dziesięć minut mniej więcej złamałem małą olchę w ten sposób, że koniec jej wskazywał na południe, a w pięć do dziesięciu minut zrobiłem to samo jeszcze po dwakroć. Koło ostatniego znaku tworzyła rzeka ostry zakręt, bardzo przydatny dla moich zamiarów. Potem wróciłem do obozu.
Zużyłem na tę małą wycieczkę z pół godziny i zastałem już mirzę pełnego obaw o moją osobę. Anglik zapytał także:
— Gdzie uganiacie, sir? Siedzę tu, jak sierota, o którego nikt się nie troszczy; dość mi tego! Well!
Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/214
Ta strona została skorygowana.
— 184 —