być dostrzeżonym. Tutaj zsiedliśmy z koni, aby zjeść śniadanie, oraz napaść konie i napoić. Oczywiście musieliśmy bardzo uważać, czy podstęp nasz się powiedzie.
Czekaliśmy przeszło godzinę, zanim ujrzeliśmy ruch nad rzeką. Dojrzałem przez lunetę, że się wszystko udało, toteż ruszyliśmy dalej z zadowoleniem. Dopiero na krótko przed południem zrobiłem znowu znak, a wieczorem jeszcze jeden u wejścia do doliny, ciągnącej się na zachód od rzeki. Tu była pierwsza sposobność do wykonania pierwszej części naszego przedsięwzięcia, a mianowicie zwrócenia Persów na prawo; teren nie nadawał się do tego aż dotąd.
U wejścia do tej doliny ułożyliśmy się na sumiennie zasłużony spoczynek.
Nazajutrz rano przymocowałem do drzewa drugi skrawek pergaminu, donoszący, że droga przez długi czas poprowadzi na zachód. W trakcie przedpołudnia zostawiłem trzeci kawałek pergaminu tej treści, że Hassan Ardżir Mirza zaczął mnie (tj. Saduka) podejrzewać, ponieważ podpatrzył mnie na zostawianiu znaków. Wreszcie umieściłem w południe czwartą wiadomość, że mirza chce iść przez pagórki Bocyan, albo do Dżumejli albo do Kifri, i że nieufność jego wzrosła tak dalece, że przeniósł mnie do straży przedniej, aby mnie ciągle mieć na oku; dawanie znaków stało się więc dla mnie teraz prawie niemożliwem.
Na tem skończyło się nasze zadanie. Nie uważałem bynajmniej za stosowne przekonywać się, czy susbaszi pójdzie rzeczywiście aż tutaj za nami, gdyż sądząc po wszystkiem, co dotychczas się działo, można było liczyć na pewne, że weźmie nasz podstęp za prawdę.
Wróciliśmy, tworząc z dotychczasowym naszym kierunkiem kąt ostry i jechaliśmy okolicami, których chyba rzadko kiedy stopa ludzka dotknęła. Zmuszeni do wielu zakrętów i okrążeń, dostaliśmy się jednak do Djalahu wcześnie przed wieczorem. Jechaliśmy jeszcze jakiś czas w górę rzeki, dopiero wieczór zmusił nas do po-
Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/221
Ta strona została skorygowana.
— 191 —