Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/230

Ta strona została skorygowana.
—   200   —

mienie, które uratować zdołałem. To przeszkadzałoby mi w dalszej podróży; chcę sprzedać wszystko. Czy pozwolisz mi złożyć tę sprzedaż w twe ręce?
— Tak, skoro taką ufność we mnie pokładasz.
— Ufam ci zupełnie. Dodam ci jednego z naszych służących, który wylegitymuje cię listem przed mirzą Selimem agą. Sprzedasz wszystko: towary i zwierzęta, a ludzi możesz wynagrodzić i odprawić.
— A czy mirza Selim aga nie pogniewa się, że jemu nie powierzasz tego interesu? Służył ci wiernie, przeprowadził twoje dobro do Bagdadu i zdobył sobie tem prawo do twego zaufania.
— Nie sprzeciwiaj się, emirze, gdyż wiem, co czynię. On jest jedynym, którego nie oddalam i niech się tem zadowoli. Sądzę, że potrafisz lepiej od niego wykonać moje zlecenie, które ci daję także z innego powodu. Czy zdołasz w Bagdadzie zaraz znaleźć mieszkanie?
— Będę miał zaraz wiele do wyboru.
— Powierzę ci więc nietylko majątek, lecz także „dom“ mój, emirze. Zgadzasz się?
— Hassanie Ardżir Mirzo, wprawiasz mię w zdumienie i kłopot. Zważ, że jestem mężczyzna i chrześcijanin!
— Nie pytam o to, czyś muzułmanin, czy chrześcijanin, gdyż ratując mnie z rąk Bebbehów, nie pytałeś się także o to. Staram się ujść mym prześladowcom. Nie powinni wiedzieć, gdzie znajduje się Hassan Ardżir Mirza, dlatego powierzam ci moje mienie i dlatego oddaję ci także mój „dom“, aby go pod mą nieobecność mieć pod twoją opieką. Wiem, że uszanujesz cześć mojej żony i siostry mojej Bendy.
— Będę się starał nie mówić ani z jedną, ani z drugą; ale o jakiej to mówisz nieobecności?
— Gdy wy będziecie w Bagdadzie, ja udam się tymczasem z mirzą Selimem agą do Kerbeli, by tam pochować zwłoki ojca.
— Zapominasz, że i ja chcę jechać do Kerbeli!
— Emirze, porzuć ten zamiar; to zbyt niebezpieczne!