Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/267

Ta strona została skorygowana.
—   231   —

czy na wszelakie potrzeby. Żądam tylko, żeby się pan sam postarał o służbę.
— To się rozumie samo przez się!
— W takim razie zgoda. Niebawem odwzajemnię się panu za szczerość i zapoznam pana z moimi stosunkami, ale nie dzisiaj, bo widzę, że pan się już podniósł i ma prawdopodobnie jeszcze jakieś sprawy do załatwienia. Jak panowie jutro przyjdziecie, to obejdźcie mur ogrodowy, a znajdziecie po stronie przeciwległej do furty bramę, w której was będę oczekiwał.
Opuściliśmy starca, zadowoleni z wyniku odwiedzin, i wróciliśmy z najętymi poprzednio towarzyszami do miasta.
Drugiego dnia wieczorem sprowadziliśmy się: Hassan Ardżir Mirza w przebraniu kobiecem, aby zmylić ewentualnych wywiadowców. Dawnych służących po wynagrodzeniu oddalono, tylko mirza Selim aga został razem. Na miejsce służących wstąpił Arab, który nas prowadził.
Pobyt w nowem mieszkaniu przyniósł nam zdarzenie, które pomijam mimo jego zajmującej natury, ponieważ będzie może sposobność opowiedzieć je później. Należy tylko zauważyć, że podczas krótkich wypraw do Bagdadu, spotkałem dwukrotnie postać, w której, jak mi się zdawało, rozpoznawałem Saduka.
Rozmawiając raz ponownie z Persem o wyprawie do Kerbeli, zauważyłem niestety, że w sprawie towarzyszenia mu zachowywał się odmownie. Nie mogłem mu tego brać za złe; był Szyitą, a wiara jego zabraniała mu pod karą śmierci zwiedzania miejsc świętych w towarzystwie niewiernego. Zgodził się jedynie na to, żebym mu towarzyszył konno do Hilli, gdzie mieliśmy się rozłączyć aż do ponownego spotkania w Bagdadzie. Zamierzał on właściwie zostawić tu obie kobiety, lecz one nie zgodziły się na to i natarczywemi prośbami doprowadziły do tego, że musiał wkońcu ustąpić.
W ten sposób byłem zwolniony z roli opiekuna kobiet.