Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/27

Ta strona została skorygowana.
—   19   —

— To wolny kraj; to ten, to ów pasie tu swoje trzody, a ten zostaje, który silniejszy.
— Do którego szczepu jesteście zaproszeni?
— Do Dżiafów.
— Ciesz się więc swymi przyjaciółmi, gdyż to plemię jest najpotężniejsze w całym kraju! Boją się go Szejk Izmael, Cengeneh, Kelogawani, Kelore, a nawet Szenki i Hallali.
— Emirze, czy byłeś już kiedy tutaj?
— Nigdy jeszcze.
— Ale znasz przecie wszystkie szczepy w tej okolicy?
— Nie zapominaj, że jestem Frank.
— Tak, Frankowie wiedzą o wszystkiem, nawet o tem, czego nie widzieli. Czy słyszałeś także o szczepie Bebbeh?
— Tak. To najbogatszy szczep na dalekiej i szerokiej przestrzeni tego kraju, a sioła swe i namioty ma w okolicach Sulimanii.
— Dobrze to znasz. Czy masz pośród nich przyjaciół lub nieprzyjaciół?
— Nie. Nie spotkałem się jeszcze nigdy z żadnym z Bebbehów.
— Może ich poznacie.
— Czy zejdziecie się z nimi?
— Może, chociaż chętnie unikamy spotkania.
— Czy znasz dokładnie drogę do Sinny?
— Całkiem dokładnie.
— Jak daleko stąd?
— Kto ma dobrego konia, zajedzie tam w trzech dniach.
— A jak daleko do Sulimanii?
— Możesz się do niej dostać już we dwa dni.
— Kiedy jutro ruszamy?
— Ze wschodem słońca. Czy życzysz sobie pójść na spoczynek?
— Jak tobie wygodnie.
— Wola gościa jest prawem w obozie, a wy je-