Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/293

Ta strona została skorygowana.
—   251   —

sąd twój nie był nigdy niesłusznym, odkąd ciebie znam. Selim był mi wierny od wielu lat i zostanie takim, dopóki go Allah z ziemi nie odwoła.
— A jego zakradanie się na cmentarz angielski?
— To był przypadek; opowiedział mi go przedtem. Wieczór był piękny, więc wyszedł się przejść i zbliżył się aż do cmentarza, nie wiedząc, że tam są ludzie. Byli to spokojni podróżni, którzy opowiadali o rozbójnikach; była więc także mowa o łupie. Powiedziałem ci już, że mię to z tropu nie zbije.
— Czy sądzisz istotnie, że mu koń dzisiaj uciekł?
— Nie wątpię o tem.
— A czy myślisz, że Selim aga jest człowiekiem zdolnym znaleźć w ciemności zbiegłego konia?
— Czemu nie?
— Nawet, jeźliby uciekł daleko? Zwierzę całe było okryte pianą i potem.
— Zmęczył je bardzo za karę. Proszę cię, żebyś sądził go lepiej, niż dotąd!
— Chętnie to zrobię, jeżeli on postara się o to, żeby działać mniej skrycie, niż dotąd.
— Nakażę mu to. Ale pamiętaj, że człowiek się myli, a tylko Allah jest wszechwiedzący!
Tem napomnieniem zakończył rozmowę.
Co miałem, albo raczej, co mogłem uczynić? Byłem najzupełniej przekonany, że ten Selim knuje jakieś łajdactwo; byłem przekonany, że schodził się dzisiejszej nocy z tymi ludźmi, z którymi mówił na cmentarzu angielskim. Jak jednak miałem to udowodnić? Byłem osłabiony; zdawało mi się, że kości moje straciły szpik i stały się puste, a głowa jest wielkim bębnem, na którym ktoś głucho wybębnia. Czułem, że siła mej woli znikała zwolna, że obojętniałem wobec rzeczy, które w innych warunkach wyzywałyby wprost całą moją zdolność do czynu. Dlatego też przyjąłem spokojnie prośbę Hassana, wyglądającą raczej na skarcenie, niż uznanie i przedsięwziąłem sobie tylko mieć się po cichu na baczności, o ile to będzie możliwe.