Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/294

Ta strona została skorygowana.
—   252   —

Konie niosły nas rączo przez równinę i niebawem zaczęła się powiększać liczba pielgrzymów, których mijaliśmy w drodze. „Odeurs sans parfum“ stawały się coraz bardziej nieznośne, a w południe ujrzeliśmy długą linię karawany, wynurzającą się ponad widnokrąg.
— Czy objedziemy ich dokoła? — spytałem.
— Tak — odrzekł Hassan i na znak jego skręcił przewodnik na bok, aby sprowadzić nas ze śladów karawany.
Niebawem znaleźliśmy się na wolnem polu, a powietrze stało się czystsze, tak, że oddychaliśmy niem z rozkoszą. Szybka jazda byłaby mi się podobała, gdyby nie to, że zamykało nam drogę mnóstwo rowów i kanałów. Przy moim bolu głowy sprawiały mi przejścia przez te przeszkody niemałą mękę i szczęśliw byłem, kiedy zsiedliśmy z koni w południe, aby przeczekać największy skwar.
— Zihdi — rzekł Halef, który mi się ciągle przypatrywał — twoje oblicze szare, a oczy mają pierścienie; czy ci bardzo niedobrze?
— Tylko ból głowy mi dolega. Daj mi wody z pęcherza i flaszkę z octem!
— Chciałbym, żebym mógł ten ból przejąć do mojej głowy!
Poczciwy Halef! Nie przeczuwał, co także jego czekało. Gdyby mój Rih nie był koniem tak doskonałym, nie wytrzymałbym tej jazdy i musiałbym się wstydzić starej „aloe“, jadącej, jak czikosz węgierski, o co nie posądziłbym był nigdy tej perskiej bogini wdzięków.
Wreszcie ujrzeliśmy przed sobą późno już po południu po prawej stronie wynurzającą się ruinę El Himaar, odległą o przeszło pół mili od miasta Hilli. Niebawem ukazał się stojący przed El Mudżellibeh łańcuch wzgórz, a dalej na południe miejscowość Amran Ibn Ali. Przez ogrody Hilli, położone po lewej stronie Eufratu, dostaliśmy się czółnowym mostem, bardzo niepewnym, do miasteczka. Słynie ono z owadów i robactwa, z bezgranicznej nawet jak na Wschód nieczy-