stości i ze swoich, do szaleństwa fanatycznych mieszkańców. Zatrzymaliśmy się tam tylko przez taki czas, jakiego było potrzeba do sumarycznego zaspokojenia z pół kopy żebraków i pośpieszyliśmy dalej ku Birs Nimrud[1], ku wieży babilońskiej, położonej o półtrzeciej godziny drogi od Hilli. Ponieważ to miasto zajmuje mniej więcej środek całego obszaru ruin, można więc sobie wyrobić pojęcie o ogromie starożytnego Babilonu.
Słońce chyliło się już ku horyzontowi, kiedy przed nami zarysowała się Birs Nimrud obok zwalisk Ibrahim Chalil, otoczona bagnami i pustynią. Ruiny wieży mają dzisiaj może z pięćdziesiąt metrów wysokości, a na jej szczycie widać jeden tylko trzon słupa, dominujący z dziesięć metrów ponad otoczeniem. Jest to jedyny, jeszcze prosto stojący, szczątek „matki miast“, jak Babilon nazywano, ale i on już przecięty jest przez środek głęboką rysą.
Zatrzymaliśmy się u stóp ruiny, a gdy inni przygotowywali coś do wieczerzy, wyszedłem na platformę, żeby rzucić okiem na okolicę. Stałem tu na górze samotny. Słońce dosięgło już horyzontu, promienie jego żegnały się z gruzami zapadłego, olbrzymiego miasta.
Czem był ów Babilon?
Położony nad Eufratem i przedzielony nim na dwie części, miał wedle Herodota w obwodzie 480 stadyów, czyli szesnaście mil. Otaczał go mur, gruby na pięćdziesiąt, a wysoki na 200 łokci, opatrzony w pewnych odstępach obronemi wieżami i oblany ponadto głębokim, wodą napełnionym rowem. Sto bram z bronzu prowadziło przez ten mur do miasta, a od każdej bramy szła droga do przeciwległej tak, że Babilon podzielony był na równe czworoboki. Trzy i czteropiętrowe domy zbudowane były z cegły, spajanej ziemną żywicą. Budynki miały wspaniałe fasady i oddzielone były od siebie wolnymi odstępami. Morze domów przerywały miłe dla oka
- ↑ Wieża Nemroda.