Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/323

Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ VI.
W Damaszku.

„Witaj mi, Damaszku, kwiecista królowo woni, źrenico oblicza świata, dziewico fig, szafarko rozkoszy, a nieprzyjaciółko wszelkiego smutku!“ Tak witają wędrowcy Damaszek, stojąc wysoko na Kubbet en Nassr, którego meczet wznosi się na Dżebel es Salehieh, jak patrząca w daleki kraj strażnica.
Ten szczyt Es Salehieh daje niezaprzeczenie jeden z najpiękniejszych widoków na ziemi. Za plecyma leżą malownicze góry Antilibanon, których ściany sterczą ku niebu, a przed oczyma rozpościera się jakby na raj stworzona i szeroko przez muzułmanów sławiona równina Damaszku. Najbliżej gór leży El Ghuta, równina, milami porosła gęsto drzewami owocowemi i kwieciem, poprzecinana i użyźniana ośmiu rzeczkami i strumieniami, z których siedm, to odnogi rzeki Barrady. Za tym pierścieniem ogrodów jaśnieje miaso, zwane „Szamm“ przez Arabów, jakby urzeczywistniona fata morgana stę-