nań zawołał: „Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz: trudno jest tobie przeciw ościeniowi wierzgać[1]!“
Obok Porta orientalis, pięknej bramy starorzymskiej o trzech wejściach, stoi dom Ananiasza, dzięki któremu Paweł przejrzał. Koło pewnej zamurowanej bramy pokazują jeszcze okno, którem opuszczono apostoła w koszu[2].
Często, bardzo często, zdobywano Damaszek i walono go w gruzy, lecz on podnosił się zawsze z nową siłą do życia. Najwięcej ucierpiał za Tamerlana, który kazał dzikim swym hordom przez dziesięć dni mordować po ulicach miasta; a kiedy potem cisza śmierci nastała, zebrał pożar powtórne żniwo. Pod panowaniem Osmanów traciło miasto coraz więcej na znaczeniu. Z dawnego miasta światowego stało się prowincyonalnem z siedzibą baszy gubernatora, a każdy wie, że ten gatunek administratorów zdolny jest zubożyć najbogatszy kraj na ziemi i uciskiem podatkowym doprowadzić bogactwa narodowe do zupełnego bankructwa.
Dziś mówią o 200.000 mieszkańców Damaszku, ale cyfra 150.000 będzie bliższa rzeczywistości. W tem jest około 30.000 chrześcijan, a 3.000 do 5.000 Żydów. Żaden muzułmanin, nawet Mekkanin, nie jest tak fanatyczny jak Damasceńczyk. Niedawno temu jeszcze nie wolno było chrześcijaninowi dosiadać w Damaszku wielbłąda, ni konia. Musiał iść pieszo, jeśli nie chciał jechać na ośle. Ten fanatyzm, wiodący tak łatwo do krwawych wykroczeń, jest dziś jeszcze taki sam, jak był w roku I860., kiedy to wycięto w pień kilka tysięcy chrześcijan.
Straszne przygrywki do tego zaczęły się w Hasbeyi na zachodniem zboczu Hermonu, w Deir el Kamr na południe od Biruty i w nadbrzeżnem mieście Saidzie. Dnia 9. lipca wymienionego roku wezwał był w Damaszku właśnie muezzin do południowej modlitwy, kiedy uzbrojony tłum rzucił się pod wodzą Baszybożuków na chrześcijańską dzielnicę. Zabijano mężczyzn i chłopców,