— Grała na nim jego żona, ale umarła, potem on walił weń pięściami i bardzo mu się to musiało podobać, bo śmiał się zawsze przy tem.
— A zatem zobaczysz wkrótce, jak się to robi właściwie.
Dawniej, jeszcze jako ubogi uczeń, stroiłem często fortepiany, aby sobie zarobić na mniejsze codzienne wydatki, przyszło mi więc z łatwością przyprowadzić fortepian do stanu, w którymby na nim grać można.
Podczas tej czynności otwarły się drzwi, a za niemi ujrzałem wszystkie te postacie kobiece, które poprzednio widziałem na dziedzińcu. Doleciał mnie szept podziwienia, a chwilami wymykał się okrzyk zachwytu. Jakże mało wymagali ci ludzie!
Wreszcie skończyłem i zamknąłem instrument, poczem przysłuchujące się zniknęły natychmiast.
— Czy nie chcesz już grać dłużej? — spytał gospodarz. — Jesteś wielki sanatdar[1], a niewiasty są tą muzyką tak ucieszone, że popsują nam cały obiad.
- ↑ Artysta.