Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/411

Ta strona została skorygowana.
—   361   —

kich myśli oswobodziła się i wyrwała w zwycięsko rzuconych słowach:
— Master, co myślicie o kwestyi wschodniej?
— Że nie należy jej oznaczać pytajnikiem, lecz wykrzyknikiem — brzmiała odpowiedź brunatnego męża.
Szary znów zamknął usta, otworzył oczy i przybrał taką minę, jak gdyby z konieczności połknął tom Keladiego: „Przysłowia mędrca“, w formacie wielkiego folio i w świńskiej oprawie.

Szary, to był sir Dawid Lindsay, a brunatny, to ja. Nigdy nie zajmowałem się polityką namiętnie, a kwestya wschodnia była dla mnie okropnością. Niech ją ten rozwiązuje, kto ją określić potrafi. Ona to i t. zw. „chory człowiek“, zmuszały mię do milczenia natychmiast, nawet w najbardziej ożywionem towarzystwie. Nie studyowałem medycyny politycznej, więc nie wiem, na jaką chorobę cierpi ten człowiek, zdaje mi się jednak, że właśnie w jego pobliżu panują stosunki, których nie nazwałbym zdrowymi.