Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/424

Ta strona została skorygowana.
—   374   —

— Effendi, czy widziałeś już kiedy chorataperle?[1]
— Tak, ale nie w Konstantynopolu.

— To ich monastyr[2], a teraz mamy właśnie godzinę ćwiczeń. Czy wstąpisz ze mną? Odpowiedziałem twierdząco na pytanie, poczem weszliśmy przez szeroko rozwarte wrota w sztachetach na szeroki, marmurowemi płytami wykładany, dziedziniec. Lewą stronę okalały również sztachety. Po przez kraty widać było w cieniu wysokich cyprysów mnóstwo białych nagrobków, ozdobionych w górze nasadą w kształcie turbanu. Jedna strona tych płyt kamiennych zawierała imiona zmarłych i sentencye z Koranu. Znaczna liczba Turczynek obrała sobie ten cmentarz za miejsce popołudniowej przechadzki i gdzie było spojrzeć, snuły się białe zasłony i barwne opończe pomiędzy drzewami, Turek lubi odwiedzać miejsca, na których jego zmarli odbywają swój „kef“ wieczysty.

Głąb dziedzińca zajmował krągły pawilon, nakryty

  1. Tańczący = tańczący derwisze.
  2. Klasztor.