Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/428

Ta strona została skorygowana.
—   378   —

czego nie chciał w słowa ubrać otwarcie. Zacna żona jest „duszą domowego ogniska“, przodownicą kultury i prawdziwej świadomości o istnieniu Boga.
Wychodząc dziedzińcem, poczułem ręką na mem ramieniu. Zatrzymałem się i odwróciłem. Przedemną stał młody człowiek, którego zaraz poznałem.
— Omar Ben Sadek! Czy to może być, że cię tu widzę?
— Chwała Bogu, że zsyła mi radość z oglądania słońca twojego oblicza! Dusza moja tęskniła za tobą setki razy od chwili, kiedy cię tak nagle pożegnać musiałem.
Był to Omar, syn owego Sadeka, który mnie i Halefa prowadził przez szott Dżerid i zginął od kuli Abu en Nassra.
— Skąd się tu wziąłeś w Stambule? Co tutaj robisz? — spytałem.
— Czy nie widzisz, że jestem hammalem? Wejdźmy do jakiej kawiarni, zihdi, to ci wszystko opowiem!
Isla Ben Maflej słyszał w Egipcie o naszej tuniskiej przygodzie i znał już imię Omara. Ucieszył się widokiem młodzieńca i chętnie wstąpił z nami do najbliższej kawiarni.
Tu dowiedziałem się, że wielbłąd, którego wówczas wekil z Kbilli dał tak zdradziecko Abu en Nassrowi, był lepszy od tego, którego otrzymał Omar od swoich przyjaciół. Mimo to nie stracił on ściganego z oczu aż do Derny, tu jednak musiał dać wypocząć swemu wielbłądowi, a gdy następnie śladem mordercy dotarł do Bomby, udało się już temu drugiemu przyłączyć do pośpiesznej karawany, odchodzącej do Siwah. Omar musiał czekać do najbliższej okazyi, a oprócz tego zamieniać swego wielbłąda za gorszego, aby móc wyżyć z uzyskanych stąd pieniędzy. Dopiero w trzy tygodnie potem przyłączył się do wyprawy, dążącej przez północną pustynię Barka i przez wadi Dżegabib do oazy Siwah. Gdy tam przybył, dowiedział się, że Abu en Nassr umknął