Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/433

Ta strona została skorygowana.
—   383   —

— Sallam aaleikum! — odpowiedział. — Czego tu chcesz?
— Przybywam z dalekiej prowincyi i nie znam zwyczajów tego domu. Widziałem wasz taniec i chciałbym wam podziękować za budujące widowisko, któreście mi zgotowali. Czy wolno ci przyjąć jaki datek?
— Wolno; daj go tu!
— Ile musi wynosić?
— Przyjmuje się każdego para.
— Więc proszę!
Dałem mu stosownie do moich nieznacznych środków, on zaś rzekł widocznie zadowolony:
— Czy to ma być dla mnie, czy dla zakonu?
— Bądź łaskaw wziąć to sobie!
— Powiedz mi więc twoje imię, iżbym wiedział, komu mam podziękować.
— Prorok powiada, że datek z ręki milczącej będzie policzony dwukrotnie. Pozwól mi zatem, że zamilczę, a ty wymień mi swoje nazwisko, abym wiedział, z którym to pobożnym synem Islamu mówiłem.
— Imię moje Ali Manach Ben Barud el Amazat
— A jak się zwie miejscowość, która widziała twe narodziny?
— Iskenderieh[1] jest mojem miastem rodzinnem — odpowiedział.
To się zgadzało. Jeszcze w Egipcie powiedział mi Isla, że Barud el Amazat, który sprzedał Senicę, mieszkał w Skutari. Pytałem dalej:
— Czy członkowie twej pobożnej rodziny mieszkają tam jeszcze dotychczas?
— Nie — odrzekł.
Nie mogłem dopytywać się dalej bez wzbudzenia podejrzenia, wygłosiłem więc jeszcze jakąś formułkę towarzyskiej uprzejmości i oddaliłem się. U kawedżiego oczekiwali mnie już niecierpliwie Isla i Omar.

— Czego się dowiedziałeś? — spytał Isla.

  1. Skutari nad jeziorem tej samej nazwy.