było moje dobre serce, to nic mnie ani nie usprawiedliwiało, ani nie pocieszało. Teraz trzeba było cierpliwości i z zimną krwią czekać na to, co nastąpi i chwytać w lot każdą sposobność do ucieczki.
Wtem weszli napowrót owi czterej. Nie rzekłszy ani słowa, owiązali mi usta grubem suknem, zawinęli mnie całego w stary dywan i powlekli. Dokąd, tego widzieć nie mogłem.
Brakowało mi już oddechu. Sukno cuchnęło czosnkiem, oraz zapachami, jakie chyba tylko składniki mieszaniny, gotowanej przez czarownice, wydawać mogą. Chwytałem gwałtem powietrze, ale go nie było. Takich uczuć doznaje zapewne żywcem pogrzebany, gdy słyszy, jak na trumnę jego spadają pierwsze grudy ziemi. Ludzie ci nie namyślali się widocznie nad tem, że mogę się udusić pod tem suknem i nadgniłym dywanem.
Naraz poczułem, że ruch ustał. Poczułem coś stałego pod sobą. Położono mnie gdzieś, ale gdzie... tego nie wiedziałem. Potem wydało mi się, że doszedł mnie skrzyp kół; podrzucało mną do góry i na dół tam i na powrót; zabierano mnie z Adryanopola!
Nie mogłem poruszać poszczególnymi członkami ciała; mogłem jedynie nogi skurczyć i wyprostować. Zrobiłem to kilkakrotnie, aż się dywan cokolwiek rozluźnił. Poczułem zaraz w nosie cokolwiek świeższe powietrze, zwolniał trochę ucisk na piersiach. Teraz był czas zastanowić się nad tem, czy położenie moje jest już istotnie tak beznadziejne, że nie pozostaje mi nic innego, jak poddać się.
Pomimo że nadsłuchiwałem z wytężeniem, nie słyszałem, by kto mówił. Niepodobna było dowiedzieć się, czy zdany jestem na opiekę jednego, czy więcej ludzi. Toczyłem się to w prawo, to w lewo. Miejsca było niewiele, a zatem wóz był bardzo wązki. Uderzałem przytem o boki jego tak miękko, że wywnioskowałem z tego, iż okryto mię słomą lub sianem.
Po ruchu rozpoznałem, że leżałem głową zwrócony do tyłu wozu. Gdyby mi się tak udało spaść tam na
Strona:Karol May - Z Bagdadu do Stambułu.djvu/544
Ta strona została skorygowana.
— 482 —