Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.
Przyznaję chętnie, że arcyksiążę cierpi za winy nie swoje. Ale krok jego był zamachem na niepodległość mego kraju i dlatego nie mogę go ułaskawić. Czyż mam Habsburga oszczędzać, aby nadal knuł intrygi na szkodę Meksyku? Przyznaję, że ułaskawienie Maksymiljana dodałoby chwały republice, lecz sprzeciwia się elementarnej racji stanu.
Juarez.

21-go maja odbyło się spotkanie Maksymiljana z Escobedem. Cesarz zgodził się na abdykację, żądał jednak wzamian żelaznego listu dla siebie, dla swych austrjackich oficerów i żołnierzy, dla Mejii i dla swego meksykańskiego sekretarza prywatnego. O Miramonie nie było mowy.
Juarez, odrzucił propozycje Maksymiljana, wychodząc z założenia, że pojmany cesarz, nie mający ani kraju, ani poddanych, nie może mówić o abdykacji.
Jednakże nie pragnął zguby Maksymiljana. Wyjął jego sprawę z pod kompetencji sądu doraźnego, przekazując specjalnie utworzonemu sądowi wojennemu. Chciał w ten sposób zyskać na czasie, przypuszczając, że, skoro namiętności opadną, będzie można wpłynąć na sąd, aby zmienił karę śmierci na karę banicji. Tak też stałoby się, gdyby eks-cesarz, którego Juarez chciał uratować, nie działał wbrew intencjom prezydenta.
Maksymiljan wydał bowiem orędzie, w którem

110