w niem jeszcze iskierka życia. Z pierwszego rzutu oka poznał, że ma przed sobą trupa. W sercu Manfreda widniała śmiertelna rana od pchnięcia sztyletu.
Spojrzawszy na konia, Grandeprise zawołał:
— Sennores, sprawa jest dla mnie zupełnie jasna. Wyczerpane docna zwierzę wpadło przednią nogą w szczelinę i runęło. Nie mogło się już podnieść, gdyż złamało nogę. Między Manfredem a dwoma jego towarzyszami powstał spór. Przypuszczam, że każdy chciał wziąć jednego z dwóch powstałych przy życiu koni i ze podczas sprzeczki Manfredo został pchnięty sztyletem. Jestem tylko ciekaw, czy zamordował go Cortejo, czy Landola.
Może ja potrafię odpowiedzieć na to pytanie — rzekł gospodarz. — Nóż miał tylko jeden z trójki — ten, który śmiał się.
— A więc zamordował Landola! Byłem tego prawie pewien. Towarzysz jego nie potrafiłby tak wycelować. Jest zresztą zbyt wielkim tchórzem. Ale będzie to ostatnia zbrodnia Landoli! Przysięgam na wszystkie moce piekielne!
— Przecież to właśnie Manfredo zdradził tajemne wyjście i jemu zawdzięczają ratunek — wtrącił Mariano.
— No tak, był ich sprzymierzeńcem, więc odpłacili mu nożem za chleb. Zostawmy go i śpieszmy, aby raz wreszcie ująć zbrodniarzy!
Pożegnali się z gospodarzem, zostawiając konie. Wrócili na miejsce, w którem kotlina się rozgałęziała, i za chwilę znikli w jej czeluściach. —
Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.
18