kają mnie z waszej strony tylko wyrzuty. Jeżeli nie rozumiecie, że była to dla nas droga najpewniejsza, jesteście osłem, sennor Cortejo! Każda inna droga byłaby stokroć niebezpieczniejsza.
— A teraz? Sądzicie, żeśmy teraz bezpieczni?
— Zupełnie! Droga do wybrzeża, do Manzanillo, jest w porównaniu z tą, którąśmy przebyli, dziecinną zabawką. Zdajcie się na mnie! Po tej stronie gór orjentuję się doskonale i znajdę potrzebne środki i odpowiednie drogi.
— Oby się na nas ta rozprawa z Manfredem nie zemściła! Zbyt pochopnie rzniecie nożem, sennor Landola!
— Pah! To najmniejszy kłopot. Ktoby się tam zajmował Manfredem! Przypuszczam nawet, że się znajdą ludzie, którzy będą wdzięczni, żeśmy go spławili. Gdyby go schwytano, wisiałby przecież niechybnie.
— Właściwie miał rację, żądając konia. Przecież Wasz koń padł, więc mógł wymagać, abyście szli pieszo.
— Byłbym ostatnim durniem, gdybym się zgodził. W takiej sytuacji każdy powinien dbać przedewszystkiem o siebie. Tu niema litości.
— Dobrze, żeście to powiedzieli! A więc w analogicznych warunkach i ze mną nie postąpilibyście inaczej, niż z tym chłopcem, który przecież, właśnie ze względu na nas, na lepszy los zasłużył.
— Nie mówcie głupstw. Mówiliśmy przecież nie o nas, tylko o Manfredzie. Przyśpieszyliśmy los, który go miał spotkać. Czyżbyście byli skłonni podzielić się
Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/26
Ta strona została uwierzytelniona.
24