Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie macie do tego prawa.
— Jesteś o tem przekonany, mój bracie przyrodni, Landolo? — odparł Grandeprise nienawistnie. — Zamordowałeś mi ojca, porwałeś narzeczoną, zabrałeś me dobre imię i majątek. To twoja wina, że przez lata całe nie zajmowałem należnego mi w życiu stanowiska. a śmiesz jeszcze twierdzić, te nie mam prawa być twoim sędzią? Nie ośmieszaj się, bracie Landolo! Ścigałem cię przez sawany i góry, przez jeziora i lasy. Nie odpoczywałem ani chwili, jak Żyd Wieczny Tułacz, który nie wie, co to spokój, a miałbym cię wypuścić teraz, gdy wreszcie mam w swej mocy? Jesteś największym nikczemnikiem, jakiego znam, — skończysz więc jak nikczemnik!
Landola udawał, że słucha tych słów ze spokojem; ale w sercu czuł tajemny lęk. Zdawał sobie sprawę, że od tego człowieka, któremu sprawił tyle zła, nie może się spodziewać litości. Jedyną drogą ratunku było zyskanie na czasie.
Dlatego odparł z udaną beztroską, uśmiechając się:
— Nie będziesz miał odwagi mnie dotknąć. Sennor Mariano nie zniósłby tego.
Na dowód, że Landola się myli, Mariano odwrócił się doń i rzekł:
— Mylicie się, przypuszczając, te zależy mi na waszem życiu. Nie myślę wstrzymywać wymiaru sprawiedliwości.
— Nie możecie udowodnić, żeście prawdziwy Rodriganda. Już dlatego będziecie nas musieli choć chwilowo oszczędzać.

27