Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mylicie się znowu. Nie jesteście mi do tego potrzebni; posiadam inne dowody. Zresztą mam jeszcze do dyspozycji Pabla Cortejo i Józefę.
— Ale złożę niekorzystne dla was zeznania. Nie zapominajcie, że z fałszywym dziedzicem Alfonsem potraficie się rozprawić jedynie z naszą pomocą.
— Nie wysilajcie się napróżno! Zapominacie, te sytuacja zmieniła się na naszą korzyść, a waszą niekorzyść. Nie potrzebujemy waszych zeznań. Zeznania Rodrigandów, zebrane razem, będą przygniatającym dowodem, wykluczającym jakiekolwiek wątpliwości. Jesteście zgubieni w każdym wypadku. Nie chcę i nie mogę odmienić waszego losu.
— Bądźcie więc przeklęci do setnego pokolenia! — wrzasnął Landola, tracąc panowanie nad sobą. — I skończcie wreszcie tę farsę!
— Żeby się tylko farsa nie zmieniła dla was w tragedię! — rzekł Grandeprise. — Dobrze, usłuchamy twej rady! Sennor Mariano, o co oskarżacie tego człowieka, który zwie się Landola? Zwracam uwagę, że chodzi jedynie o zbrodnie, dotyczące was i waszych przyjaciół. Odbywamy przecież sąd według zwyczajów sawany, a nie według litery kodeksu karnego.
— Rozumiem. Oskarżam Landolę o zbrodnię porwania i uprowadzenia.
— Kogóż uprowadził?
— Mnie i moich przyjaciół?
— O cóż wy oskarżacie tego człowieka, sennor Mindrello?
— O tę samą zbrodnię, ponadto zaś o handel

28