Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak.
— Ah, to zmienia postać rzeczy! Bardzo przepraszam. Gdyby mi podano prawdziwe nazwisko, byłbym was przyjął zupełnie inaczej. Sennores! Przedstawiam wam najwybitniejszego reprezentanta naszych pracowników fortyfikacyjnych.
Oficerowie podeszli do Kurta. Każdy podał mu rękę, witając się jak z kolegą. Generał ciągnął dalej:
— Wróćmy do przyczyny waszej wizyty. A więc twierdzicie, że jeniec jest istotnie cesarskim pułkownikiem?
— Tak. Uważam jednak, ze to raczej przywódca guerillów i bandytów. Kamraci nazywali go w mojej obecności koronelem, czyli pułkownikiem.
Kurt opowiedział, co zaszło w lesie. Słuchano go uważnie. Wreszcie generał zawołał:
— Do licha! Mają na nas napaść, a tymczasem tracimy czas na bezcelowe rozmowy!
— Nie moja w tem wina — rzekł Kurt, potrząsając ramionami.
— Dlaczego nie zwróciliście na to mojej uwagi?
— Jest pan generałem, a jam tylko porucznik, — odparł Kurt, zkolei uśmiechając się szyderczo. — Mogłem więc tytko odpowiadać na pytania.
— Ze słów waszych widać, że panowie Prusacy nie są zbyt uprzejmi. — Dam natychmiast rozkaz, aby jeden z oddziałów posunął się pod las. Czy

59