Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/62

Ta strona została uwierzytelniona.

zechcecie łaskawie być przewodnikiem tych ludzi?
— Ależ chętnie. Proszę jednak, aby się pan generał naprzód zajął nieco tym koronelem.
— Poco? Czas nagli.
— Nie tak bardzo, byśmy przedtem nie mogli zadać koronelowi kilku pytań i przeszukać jego kieszeni.
— Racja. Według waszej relacji atak ma się rozpocząć o pierwszej. Zaczną się przygotowywać o północy?
— Tak jest.
— Teraz dopiero wpół do dwunastej, mamy więc jeszcze sporo czasu. Trzeba go uwolnić z więzów.
Jeniec odzyskał tymczasem przytomność. Widać to było po szeroko otwartych, ciemnych oczach. Obrzucał otaczających wściekłem spojrzeniem. Zdjęto mu z ust chustkę, uwolniono z pęt i kazano stanąć. Wyprostował zbolałe członki.
— Nazwisko? — zapytał generał.
Zapytany wymienił je.
— Słyszeliście, co ten sennor mówił?
— Owszem.
— Przyznajecie, ze to prawda?
— Jako generał rozumie pan, że nie wolno mi odpowiedzieć na to pytanie.
— Uważacie, że obowiązek każe wam milczeć? Nie przeczę, że macie rację. Muszę jednak zapytać, czy istotnie planowany jest na nas atak?
— I na to nie odpowiem.
— Od kogo otrzymaliście rozkaz, aby dziś...

60