— Ah? Przypuszcza, że w ten sposób sam ujdzie cało?
— Mam poważne podstawy do przypuszczenia, że tak jest. Wiadomo ci dokładnie, iż z pewnej strony czynione są wysiłki wprowadzenia cesarza w błąd. W każdym razie trzeba natychmiast przesłać rozkaz Miramona wodzowi naczelnemu i zawiadomić o planowanym napadzie oraz o przedsięwziętych dla jego odparcia środkach.
— Należy tak postąpić. Z ilu ludzi składa się oddział guerillów?
— Według tego, co podsłuchałem, z czterystu.
— Kawalerja, czy piechota?
— Słyszałem parskanie koni. Zdaje mi się również, że wartownicy mieli ogromne ostrogi, — słyszałem ich brzęk. Zresztą, bandy składają się przeważnie z jeźdźców.
— Sądzicie, że powinniśmy czekać na atak?
— Nie, gdyż w takim razie stracimy paru ludzi.
— A więc zaatakujemy ich?
— I to nie. Las ich osłania. Narazilibyśmy się na kule, mimo, iż w ciemnościach trudno trafić. Osaczymy ich poprostu.
— Będą się starali przedrzeć.
— To się nie uda, nie wątpię bowiem, że wyślecie sporą ilość żołnierzy.
— Ale skoro spróbują się przedrzeć, narażą się nasi ludzie na śmierć lub ciężkie rany, a tego przecież chcielibyście uniknąć.
Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.
63