Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

Ktoś, kto w jednej z hacjend spędził część swego życia, tak je opisuje:
„Życie hacjandera jest życiem pustelnika, ale posiada swój wdzięk i zalety. Hacjenderzy nie mają wcale towarzystwa, kontaktu ze światem zewnętrznym. Najbliższa nędzna wioszczyna indjańska leży daleko, trzeba do niej jechać najmniej pół dnia i to podłą drogą. Hacjendero jest królem i władcą swej służby i robotników. Niema chyba na świecie potentata, któryby szczycił się taką niezależnością, jak hacjendero. Ta niezależność, ten dziki, twardy byt sprawiać mu jednak może radość tylko wtedy, gdy się tu urodził i wychował. Tryb tutejszego życia przypomina obyczaje średniowiecznych rycerzy. Na podobieństwo zamków warownych, hacjendy posiadają warowne dziedzińce, mur dookoła i wieże, mosty zwodzone i bramy okratowane. Była to w owych czasach konieczność, gdyż bardzo często spadały z gór dzikie szczepy indjańskie, aby porywać kobiety, dzieci i uwodzić bydło. Ludzie, którzy dzieciństwo spędzili wśród czerwonoskórych, a którym później udało się zbiec, wieje opowiadają o tych napadach.
„Niebezpieczeństwa te minęły bezpowrotnie. Od jakiegoś stulecia zaczęto zmieniać lagunę w żyzną rolę i jak zawsze, tak i w tym wypadku, Indjanie ustąpili przed pługiem. Nie znaczy to, by życie zamarło, lub stało się spokojne. Kto ma pociąg do przygód, ten znajdzie tu jeszcze szerokie pole działania. W każdym razie nawet najspokojniejszemu człowiekowi nie wpadłoby do głowy pokazać się tutaj bez broni.

7