— Wiedziałem, iż me opuściłaby pani męża, który całem sercem oddany jest cesarzowi. Śledziłem pani losy z wielkiem zainteresowaniem.
— Dziękuję! — Wyciągnęła doń rękę. — Cóż pan robi w Meksyku?
Kurt ujął wyciągniętą rękę i przycisnął do ust. Eskorta zawoalowanej damy odsunęła się dyskretnie wbok.
Damą, którą Kurt spotkał, była księżna Salm, małżonka księcia Salma, który jako wierny adjutant cesarza trwał i cierpiał przy nim do ostatniej chwili panowania. Książę i jego małżonka byli niezwykle przywiązani do cesarza, ale nadaremnie starali się los jego zmienić.
— Łaskawa pani, czy nie rozmawialiśmy raz w Darmstadcie o dziwnych stosunkach, panujących w rodzinie Rodrigandów?
— Ależ tak. Przypominam sobie.
— Ta właśnie sprawa sprowadza mnie z za oceanu. Teraz dopiero praca nasza zaczyna wydawać owoce.
— To mnie cieszy. Cóż pan jednak robi we wrogim obozie? Mam wrażenie, że znają tu pana i szanują.
— Co robię? — rzekł Kurt z uśmiechem. — Poprostu oblegam Queretaro.
— Pan także — rzekła księżna, uśmiechając się również, przekonana, że Kurt żartuje.
— Tak, ja także. Biorę udział w pracach oblężniczych.
— Naprawdę?
Strona:Karol May - Zmierzch cesarza.djvu/90
Ta strona została uwierzytelniona.
88