się u niego na cały czas pobytu w Bagdadzie; miejsca bowiem było więcej niż dosyć w starym domu. „Były kol-agasi a obecny bimbaszi“ przyjął z wielką ochotą ofiarowaną sobie gościnę; prawdopodobnie skrycie marzył o tem, aby przeżyć jeszcze jeden taki wieczór biblijny“, jak to było w Hilleh.
Spożyliśmy posiłek, składający się z samych zimnych dań, w wyjątkowo wesołym nastroju. Halef był w cudownym humorze, gdyż pozwoliłem mu opowiadać całe niemal legendy o naszych „bohaterskich czynach“; niemniejszą jednak atrakcją był gruby Kepek, pieczołowicie i bez wytchnienia poruszający szczękami; w skupieniu niezmiernem pochłaniał dary Boże.
Po spożyciu posiłku zajęliśmy się końmi, którym również należała się „uczta zwycięstwa“, jak Halef pośpieszył się wyrazić. Zakończyliśmy ten pamiętny dzień, odpoczywając na płaskim dachu i puszczając chmury dymu z długich tszibuków, — stwierdzając po raz setny, jak wielka zachodzi różnica pomiędzy wieczorem dzisiejszym a ową pamiętną nocą, poprzedzającą podróż do ruin.
Podkreśliłem gorąco i zwróciłem swym
Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/121
Ta strona została uwierzytelniona.
119