— Odpowiadać? Ba! Nie znajdziemy się wszak w Stambule lub Paryżu, Wiedniu, czy też innej jakieś zachodnio-europejskiej stolicy, lecz wśród zbójów i morderców, wobec ludności, które, mimo szeriat[1] i mylteka-el-buhur[2] postępuje tylko według prawa zwyczajowego: oko za oko, krew za krew. Sędziowskie upoważnienie lub zezwolenie? Jak stoi sprawa z tutejszymi sędziami — wie pan, sądzę, tak samo, jak i ja. A jeśli chodzi o moją odpowiedzialność? — Tu uderzyłem ręką po broni i ciągnąłem dalej: — Tu tkwi odpowiedzialność. Kto ją chce mieć, może ją otrzymać i otrzyma. Skoro oddycham w atmosferze haniebnych czynów i przestępstw, i raz pozwalam sobie na stworzenie dobrego, świeżego powietrza, by się nie udławić, to niechże teraz przyjdą przedstawiciele prawa, ponoszący odpowiedzialność za zadżumienie tej atmosfery, i pociągną mnie do odpowiedzialności. Tak się im przysłużę, że mnie będą mieli więcej, niż dosyć!
— Na, na, na, na! — zaśmiał się. — Jak