— Paszy? Mnie się zdaje, że istnieje jeden tylko pasza, któremu te pieniądze się należą, — tym zaś ty jesteś!
— Dlaczegóż to, Halefie?
— Gdyż tyś je odkrył, a więc znalazł.
— Twój pogląd o znalezieniu nie zgadza się z moim.
— No, to, bądź co bądź, należy ci się znaleźne, a to ostatnie powinieneś jak najwyżej otaksować.
— Na to jestem rzeczywiście zdecydowany.
— Ślicznie, sihdi! Wiele więc zażądasz?
— Przedewszystkiem zażądam, aby nasz bimbaszi z Bagdadu otrzymał to z powrotem, co mu Sefir w swoim czasie zabrał.
— To dobrze to mnie cieszy! A dalej?
— Poza tem, ze znalezionych pieniędzy musi być wypłacona żołnierzom ta suma, jaką im przyrzekłem.
— I to również spotyka się z mojem uznaniem. Lecz dalej, sihdi!
— Dalej? Nic. zupełnie nic, drogi Halefie!
— Co? Jak? Nic? Zupełnie nic? Ani dla ciebie, ani dla mnie? O, sihdi, czyż mnie słuch nie myli?
Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
7