ło się niezachwiane postanowienie. Zbliżył się do Sefira, i spytał go, jak uprzednio:
— Czyś napadł na karawanę Piszkhidmet-baszi?
— Nie! — ryknął wściekle, jak krwiożercza bestia, zagadnięty.
— Dobrze! Ponieważ nie przyznajesz się, jeszcze dziś zostaniesz powieszony!
— Jestem Persem! Nie zapominaj o tem!
— Jesteś mordercą, więc zostaniesz powieszony!
Poczem skierował to samo pytanie również do Ghazaiczyków. Nie zmiękli pod wpływem chłosty i odpowiedzieli przecząco.
— W takim razie i was się powiesi! — stwierdził. — Zwołam zaraz mehkeme.
— Nie waż się tego uczynić! — odparł stary lis. — Jesteśmy wolnymi Beduinami i podlegamy tylko własnym prawom!
— Zgadzam się z wami. A więc postąpię tak, jak chcecie! Jak brzmi wasze prawo odnośnie morderstwa?
— Krew za krew, życie za życie. Ale my nie jesteśmy mordercami!
— Czem wy jesteście, wiem doskonale; możecie się przyznać lub nie. Krew za krew!
Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.
89