żołdu. Odrzekł mi niby żartem, a w gruncie rzeczy poważną uwagą:
— Pan wydajesz się chcieć rozlać po całym świecie szczęście wieży babilońskiej. Powstrzymaj się pan, gdyż źródło, któreś tu odkrył, może się wyczerpać! Proszę, oto pieniądze dla niego w dowód uznania jego zasług, nie zaś jako zaległa gaża, o wypłatę której jutro się dodatkowo zatroszczę.
Podał mi ze skrzyni rękę pełną złotych monet. Podziękowałem serdecznie i pożegnałem się z nim na dzisiejszy wieczór. Halef zniósł ciężki pakunek pieniędzy naszego starego bagdadzkiego przyjaciela z wielką dumą z Birs Nimrud.
Jakże się radował Amuhd Mahuli ze złotych tumanów, które mu przyniosłem! A kiedy potem zacząłem rozdzielać przyobiecana premje, radość jego ludzi była także ogromna.
Wkrótce potem nastąpiło zluzowanie, poczem opuściliśmy wraz z naszymi kawalerzystami „starą Babel“, która również i tym razem tak nam źle życzyła. Szambelan pozostał, aby skierować swe żądanie do paszy. Byłem z tego zadowolony, gdyż nie chciałem już o tym człowieku nic więcej słyszeć. — — —
Strona:Karol May - Zwycięzcy.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.
96