∗ ∗
∗ |
Wiadomość o naszej nocnej jeździe do Birs, jej celu oraz powodzeniu wyprawy rozeszła się szybko po mieście; to też niezliczona ilość ludzi nas podziwiała, przyjmując coprawda bynajmniej nie gromkimi okrzykami. Że przeklęty chrześcijanin, który niedawno temu stawał oskarżony przed mehkeme i nie dał się zgnębić, osiągnął teraz tak wielkie powodzenie, to w żadnym wypadku nie mogło się spodobać szyitom, zwłaszcza że wielu z nich było zapewne tajnymi sprzymierzeńcami przemytników. To też widziałem, że większość oczu spoglądająca na nas nie była przyjaźnie, lecz złowrogo względem nas usposobiona.
Bimbaszi zamieszkiwał mały, stary domek, w podwórzu którego umieściliśmy nasze konie. Pokój gościnny, jaki nam przygotował, był właściwie tylko kątem, a jednak czuliśmy się u niego niezwykle dobrze, albowiem, choć mieszkaliśmy w tym kącie, gościło nas serce jego. Amuhd Mahuli, z ostrożności przed nienawistnie do nas usposobioną ludnością, zarządził straże na wieczór i całą noc; mieliśmy więc zapewniony spokój. W wielkiej serdeczności przedstawił nam swój harem, żonę i dzie-