nie zważając na nasze położenie. — Nie wiesz, do kogo mówisz! Jeżeli odpowiesz spokojnie na kilka moich pytań, być może, zdołasz jeszcze uratować Szefakę! A więc mów, czy ojcem Hamzy jest stary, odważny Szeri Szir, najwyższy szeik Zibarich?
— Tak!
— Słuchaj zatem, co ci powiem, i uczyń, jak każę! Czy jest u was handlarz, który sprzedaje ed damm el mukaddas?
— Tak.
— Szefaka została porwana?
— Tak!
— On jest rabusiem, nie my! Przybył dzisiaj, by zobaczyć wasze dziewczęta i uprowadzić najładniejsze.
— Psie, czy doprawdy sądzisz, że...
— Milcz! — przerwałem. — Nie opowiadaj mu tego, o czem teraz mówimy. Czy wie, że pojmaliście nas?
— Nie!
— Czy słyszałeś cośkolwiek o hadżi Halefie Omarze?
— Był to mały, lecz bardzo odważny wojownik, szczepu Arabów Haddedin.
— A czy znasz człowieka, imieniem Kara ben Nemzi?
— To jego pan, słynny emir z kraju Nemcze.
— Czy ci ludzie są przyjaciółmi, czy też wrogami Kurdów Zibari?
— Przyjaciółmi! Kara ben Nemzi był u nich kilka razy i zawsze wspomagał ich w walce. Szeri Szir i Hamza Mertal wypili z nimi nawet braterstwo krwi, a Szefaka modliła się codziennie za zdrowie emira, gdyż jej przodkowie pochodzili z jego ojczyzny.
— Czy widziałeś go kiedy?
Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/199
Ta strona została skorygowana.
179