— W odległości kwadransa drogi, na drugim brzegu.
— Z ilu ludzi składa się oddział?
— Jest nas trzynastu Ormian i trzydziestu Kurdów Szirwani.
— Ile kobiet i dziewcząt macie ze sobą?
— Pięcioro.
— Kim są?
— Córka mirzy Muzaffara, trzy dziewczęta z Serdaszt i Szefaka, żona Hamzy Mertala.
— Czy to wy dokonywaliście poprzednich napadów?
— Tak.
— Czy napadliście dzisiaj ośmiu Persów?
— Tak
— Zostali zabici?
— Siedmiu. Mirzę Muzaffara zostawiliśmy przy życiu, aby dostać okup.
— Poco wam okup?
— Przypadnie Kurdom Szirwani; po otrzymaniu okupu mirzę jednak i tak zabiją.
— Jesteście niegodziwi łajdacy! Dziw, że ziemia was nosi! A najokropniejsze to, że z pośród was — trzynastu zwie się chrześcijanami!
Odpowiedzi nie padały tak jasno i skoordynowanie, jak je podaję, lecz chaotycznie i z przestankami. Gdy przerywano kije, milkły, dopiero świeża porcja uderzeń otwierała usta torturowanego. Dowiedziałem się jeszcze, że stary zdradziecki szeik Melef wysłał rzeczywiście jednego ze swych ludzi do obozu, aby uprzedzić, że znajduję się wraz z Halefem na lewym brzegu rzeki; miano nas zaskoczyć i pojmać. Ponieważ jednak nie znaleziono nas tam, wysłali dwóch wywiadow-
Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/209
Ta strona została skorygowana.
189