— No, Pitt Holbers, stary coonle, musimy więc tracić nasz cenny czas — mruknął Hammerdull. — Co o tem sądzisz?
— Skoro 0ld Shatterhand i Winnetouu tego pragną, musi to być słuszne, — odpowiedział zapytany.
— Słuszne, czy nie, to na jedno wychodzi; trzeba śpieszyć z pomocą; ale cóż, nie możemy się sprzeciwiać!
Przysiedli się zatem do nas. Nieznajomy podał mi rękę w taki sposób, jak gdybyśmy się już oddawna dobrze znali; ja zaś uścisnąłem ją bardzo lekko, gdyż nie przywykłem ściskać ręki człowieka, do którego nie poczuwam sympatji. Skoro chudzielec wyciągnął rękę do Winnetou, ten udał, iż nie spostrzega tego gestu Apacz zatem czuł w stosunku do tego człowieka tę samą antypatję, co i ja.
— Chcecie wiedzieć, kim jest ten gentleman, — oświadczył Dick Hammerdull. — Nazywa się Fletcher; od trzech dziesiątków lat hasa na Dzikim Zachodzie i przyłączył się do nas wraz z czterema kolegami, pragnącymi zarówno jak i on nareszcie poznać Old Shatterhanda i Winnetou.
— Tak, mes’surs, to prawda, co powiedział mr. Hammerdull, — w trącił Fletcher. — Włóczę się już prawie lat trzydzieści na Far‑Wast i podjąłem