niezwykłe szczęście musiało mu dopisywać, że dotychczas nie zetknął się z paragrafami prawa i uchodził zemście Indjan, aczkolwiek każdy, kto go poznał, twierdził, że ten nikczemnik zasługuje na śmierć okrutną. Niezwykła kościstość i przekleństwa zyskały mu przezwizko Old Cursing‑Dry; atoli wiadomo było, że każdy, kto śmiał go tak nazwać w twarz, podrwiwał głową.
— No, czy aby nie jesteście niemi mes’surs? — zapytał, nie otrzymawszy odpowiedzi. — Zdaje się przecież, że umiecie mówić!
Winnetou siedział z nieruchomą twarzą i opuszczonemi powiekami. Gdyby zechciał odpowiedzieć, uczyniłby to nożem, a nie wargami. Dlatego wolałem go uprzedzić:
— Powiedz mi pan, czy się nie mylę, uważając pana za Old Cursing‑Dry!
Zerwał się na równe nogi, wyciągnął nóż: i huknął:
— Jak... co... kim jestem... jak mnie pare nazwał?! Czy mam tem żelazem przebić pańskie.... mięso? Uczynię to natychmiast, jeśli mnie pan nie poprosi o wybaczenie i...
— Milcz! — przerwałem mu, wyciągając rewolwer i mierząc w przeklętnika. — Przy najmniejszym ruchu nożem dostanie pan kulę w łeb! Old Shatterhand nie pozwala się tak prędko zarżnąć, jak się panu wydaje. Zobacz wreszcie, że i Win-