Strona:Karol May Sąd Boży 1930.djvu/55

Ta strona została skorygowana.

ściach życia. Czy sam się temu sprzenlewłerzyłeś? Nie frasuj się! Ziemskie życie tego bluźniercy i zabójcy podpada pod nieubłagalne prawa sawany; ale dusza jego należy do Manitou. Odtąd nie będzie naszym towarzyszem, lecz jeńcem, którego mamy wydać Pa­‑Utesom. Dlatego nie powinien być świadkiem naszych rozmów.
I dodał już półgłosem:
— Winnetou powie wam teraz, w jaki sposób zdołamy uwolnić ośmiu jeńców. Dick Hammerdull i Pitt Hoibers znają miejsce, gdzie obozują Pa­‑Utesowie. Rozciąga się tam mały półwysep, połączony z brzeg em wąskim przesmykiem. Na tym półwyspie umieszczono jeńców, ponieważ jest to najbardziej bezpieczne miejsce.
— Znam ten półwysep — skinął Hammerdull. — Chcieliśmy tam rozbić obóz, ale zrezygnowaliśmy z powodu obfitości komarów. Brzegi są bowiem zarośnięte krzewiną.
— To nam właśnie na rękę. Jeńcy są, oczywista, spętani; o ucieczce drogą wodną ani marzyć. Dlatego wystarczy jeden strażnik, stojący na przesmyku. I jeśli nawet byli tak ostrożni, że wystawili dwóch, czy trzech wojowników, i to nie szkodzi. Możemy ich wszak unieszkodliwić w ciągu jednej minuty.

— Well! Jestem przeświadczony, że samotrzeć damy radę więcej niż trzem strażnikom;

45