— Czy jest pan przytomny? Czy słyszysz mnie?
— Tak... — szepnął.
— Już niewiele minut pozostało panu życia, pomyśl o śmierci! Pomyśl o swoich grzechach i o Sądzie Ostatecznym! Pomyśl także o Bożem miłosierdziu, które nie ma granic!
— Bo...że mi...ło...sier...dzie!
— Wyznaj wreszcie prawdę! Czy pan zastrzelił obu Pa‑Utesów?
— Tak.
— Czy żałuje pan tego grzechu i wszystkich grzechów poprzednio popełnionych?
— Za...łu...ję! Módl... się... za... mnie... Oj...cze... Nasz...
— Posłuchaj, co panu powiem! Jeśli pańska skrucha jest prawdziwa, to możesz skonać w przeświadczeniu, iż Najmiłosierniejszy będzie dla pana litościwym Sędzią. Przejdź z tą nadzieją do wiecznego życia! — A teraz módlmy się!
Spróbował złożyć dłonie bezwładnie zwisających rąk, ale nadaremnie. Pomogłem mu i głośno zmówiłem „Ojcze Nasz“, a następnie i inne modlitwy, których potrzebę w tej chwili żywo odczuwałem. Na twarzy nieszczęsnego ukazał się lekki, niemal radosny uśmiech... Powolny, znużony ruch głową, jak przy zasypianiu, i wszystko się skoń-