Strona:Karol Miarka - Dzwonek świętej Jadwigi.pdf/27

Ta strona została przepisana.

Gałka. To zuch! po ojcu wziął odwagę. I dla czegoż woźnica nie pomaga? konie się spinają... mogą go zabić!...
Wilhelmina. Panie lekarzu, pomagaj Kazimierzowi!
Lehman. Nieszczęście! Kazimierz pod końmi!
Gałka. Bieżmy sami na ratunek. (Wybiegają).

SCENA II.
(Gałka i Lehman wprowadzają poranionego Kazimierza i usadzają go na krześle).

Gałka. Oj żebym tu miał ze sobą balsam pustelnika, wyborne to lekarstwo na wszystkie podobne wypadki. Tymczasem dajcie octu.
Lehman. Octu, octu! (wybiega).
Gałka. Pokaż ranę (rozpina rękaw i okłada rękę). Dzięki Bogu, niezłamana, ciało poranione, ale żyły i kość nienaruszona.
Lehman. (przynosi ocet). No cóż, jakże tam? oto ocet.
(Wilhelmina i córka wbiegają; Hermina załamuje ręce).
Wilhelmina. Czy prawda, że Kazimierz bardzo potłuczony, że rękę złamał?
Gałka. Ej, niema tam wielkiego niebezpieczeństwa; młodemu to się prędko zgoi. Podajcie octu, może są jakie bandaże, przynajmniej chustka płócienna?
Hermina. Oto (podaje swoią chustkę).
Gałka. A... to szkoda, kawałek starego płótna.
Hermina. Proszę, panie Gałka, zawiążcie prędko.