bodzenie od najazdu i wywalczenie niepodległości Polski; że cel ten łączył Delegacją Miejską z przybyłą deputacją, a różniły ich tylko środki działania i pojęcie stosowności czasu, w którym należy wystąpić. Co tamci, niedoświadczeni, chcieli odrazu, jednym rzutem otrzymać, to dotychczasowi kierownicy ruchu otrzymać zamierzali środkami pewnymi, nienarażającymi na zawody i niepowodzenia. Zapał powinien opanować serca narodu, ale rachuba i zastanowienie rozsądne, może tylko zapałem pokierować. Niepraktyczność żądań przybyłych okazała się więc niewątpliwą.
Ledwo skończył Ruprecht — Nowakowski przekonany i poruszony jego mową, zawołał: „Tobie wierzę, bo ty nigdy nie kłamałeś! Tobie wierzę, bo ty byłeś na szubienicy i Polskę zawsze kochałeś!“ i z płaczem zaczął całować go po rękach, prosząc o przebaczenie za uczyniony napad. Scena ta zakończyła się powszechnem, przez wszystkich całowaniem Ruprechta i następnie spokojnem rozejściem się do domów.
Kilka razy przyszło w tym czasie Ruprechtowi przemawiać do wzburzonych tłumów, zwłaszcza też na Solcu, do rzemieślników i robotników, pomiędzy którymi prowokatorowie rozrzucali broń, powołując do natychmiastowego powstania; prowokatorowie jak się potem pokazało, wysłani przez policję sąsiednich państw, zwłaszcza też pruską, której przewodził znany dyrektor Bärensprung, demaskowany przez
Strona:Karol Ruprecht (szkic biograficzny).djvu/012
Ta strona została uwierzytelniona.