Ruprecht należał do liczby tych emigrantów, którzy z imienia i nazwiska podpisali się na proteście przeciwko udziałowi Polaków w Komunie. Zarzucają Komunie teroryzm i nietolerancję, w wielu razach, słusznie. Wobec jednak Polaków, którzy ją naganiali i publicznie protestowali przeciwko rodakom, co dowodzili wojskiem komunalnem, jako też wobec Polaków, co upominali Komunistów do zgody i pokoju, jak to uczynił jenerał Edmund Różycki — Komuna nie okazała się straszną i krwawą. Protest i napomnienia przyjęła pobłażliwie.
Ruprecht głęboko uczuł się pognębionym tem wszystkiem, co się działo wtedy w Paryżu, zwłaszcza też po wtargnięciu Wersalczyków do miasta. Nie spodziewał się, że coś podobnego zobaczy w życiu. Był on ze swojego okna w Szkole Batiniolskiej świadkiem walki na bulwarze tegoż nazwiska i patrzał na mordy, jakich się dopuszczali Wersalczycy na ulicy i w narożnym szynku. Winni i niewinni byli przez żołnierzy i oficerów zabijani bez pardonu. Z pewnego domu wyciągnęli pięciu mężczyzn nie komunistów. Przyparłszy ich do muru szkoły zapytał oficer pierwszego: „Kto jesteś?“ „Jestem Belgijczyk“ odrzekł. „Belgijczycy są łotry, zasłużyłeś na kulę“ i palnął mu w łeb z rewolweru. Potem zapytał obok stojącego kim jest? „Jestem Moskal, poddany cesarza Aleksandra II.“ „Kłamiesz“ krzyknął oficer i wpakował mu kulę w czoło. Toż samo zrobił, z Anglikiem i z dwoma Francuzami.
Strona:Karol Ruprecht (szkic biograficzny).djvu/152
Ta strona została uwierzytelniona.