zamiar przybyć do Lwowa, a przyjaciele jego starali się tutaj o miejsce dla niego w jakiej instytucji finansowej. Gdy miejsce takie nie nastręczało się, postanowił do końca dzielić losy biblioteki batiniolskiej.
Biblioteka ta jednak miała być wkrótce wywiezioną z Paryża. Odmówienie przez rząd francuzki subwencji, postawiło Szkołę Polską na Batiniolu w położeniu bardzo trudnem. Na wielkiej, dotychczasowej skali, nie można jej było utrzymać. Rada nadzorcza uchwaliła więc ograniczyć liczbę uczniów, sprzedać obszerne szkolne budynki, a z summy ztąd pozyskanej spłacić długi, zakupić niewielką kamienicę przy ulicy Lamandé (17 n.), a z procentów pozostałego kapitału utrzymać uszczuploną szkołę. Tak się stało. Biblioteki nie było gdzie pomieścić w nowej szkole, postanowiono więc oddać ją hr. Działyńskiemu z Kórnika w Poznańskiem, dokąd się i Ruprecht wybrać musiał, zaproszony przez wspomnianego mecenasa na bibliotekarza.
Upakowanie i wyprawienie dwudziestu kilku tysięcy tomów, wiele mu czasu zabrało, i wiele mozołu kosztowało. Za ostatnią paką, pożegnawszy Dr. Gałęzowskiego i jego dwóch synowców, jako też dyrektora szkoły Malinowskiego, jej gospodarza Okorskiego i innych życzliwych sobie oraz przyjaciół, wyjechał z Paryża dnia 22. lipca 1874 r., a jadąc za paszportem francuzkim przez Bruksellę, Kolonię, gdzie dla zwiedzenia osobliwości zatrzymał się,
Strona:Karol Ruprecht (szkic biograficzny).djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.