wa, że zamyślił się tylko o Polsce, bo oczy miał otwarte i cokolwiek w górę wzniesione — pewno je wzniósł w chwili konania do Pana Zastępów, by ulitował się nad biedną naszą Ojczyzną.”
Pogrzebem zajęli się dwaj wspomniani towarzysze tułactwa. Odbył się przyzwoicie dnia 3. kwietnia o godzinie 4½ po południu na cmentarzu monachijskim. Sześciu rodaków niosło trumnę jego do grobu, której towarzyszyło wielu Polaków, zamieszkałych w Monachium, i przybyły z Paryża delegowany od zamieszkałych tam Polaków, dr. Saladyn Ramlow. Nad grobem miał piękną przemowę ks. ewanielicki Feez. Skreślił w niej cnoty i zasługi zmarłego.
Niema go już pomiędzy nami, lecz pozostała po nim pamięć bez skazy żywota, i szereg wielkich myśli. Jedna z tych myśli: „wtenczas będzie szczęście na świecie, gdy człowiek stanie się współpracownikiem Boga!“ była jakby gwiazdą, co mu przyświecała w więzieniu, pod szubienicą, w Syberji, w Rządzie Narodowym i wreszcie na tułactwie!