i spokojnie. Ma męża wykształconego, szanowanego, godnego pod każdym względem szacunku, kocha go, a on zasługuje na jej miłość. Ma też śliczne dziecko, powiadam panu istnego aniołka o ciemnych włoskach i wesołych, swawolnych oczkach. Podobny zupełnie do matki i zaczyna już mówić. Masz pan nieco pogardliwą minę. Dla pana jest to, oczywiście rzecz obojętna, dla matki jednak rzecz wielkiej wagi. Pozatem Teuda posiada duże koło znajomych i krewnych i czuje się niezmiernie szczęśliwą w tem otoczeniu. Pierwsze miejsce zajmuje oczywiście jej braciszek Kurt, cudowny, genjalny człowiek, którego czci jak bóstwo! — przerwała na chwilę i roześmiała się zcicha — Przypominam sobie — dodała zaraz — że nie zastanie jej pan nawet po południu w domu, bo wyjeżdża na wieś z koncertem chóru miejskiego.
— Przepraszam — zauważył twardo — ale będzie po południu w domu!
— Aa… jeśli pan to wiesz tak napewno, to muszę się oczywiście uznać za pokonaną! — odrzekła, a potem spojrzała nań poważnie i spytała: — Przyjacielu drogi, powiedz mi szczerze, czego chcesz od dyrektorowej Wyss?
— Niczego! — zawołał niechętnie.
Strona:Karol Spitteler Imago.djvu/17
Ta strona została przepisana.