— Jak wspaniale wyhaftowana wewnątrz! Niezawodnie jest to dzieło żony.
Król kierowy, poprosiwszy o pozwolenie, sięgnął po leżące przy Wiktorze pismo z rycinami i spojrzał w nie z życzliwym, dobrodusznym, łaskawym niemal uśmiechem. Nie warte było całej jego uwagi. Patrzył, bębniąc palcami po stole.
— Ach, jakże wspaniale utrzymane paznokcie? — pomyślał Wiktor.
Królowi kierowemu nie tyle szło, widocznie o czytanie, co o pogwarkę. Niezawodnie obiad smakował mu doskonale.
— Pan obcym jest tutaj, zaczął z wahaniem swą introdukcję do rozmowy, nawiązując do chrapliwych dźwięków rozlegających się wokół to też pewnie niemile brzmi w uszach pańskich nasz twardy djalekt miejscowy.
— Nie jestem cudzoziemcem! — zaprzeczył Wiktor tum się urodził i wychował, tylko długo przebywałem zagranicą.
— Tem lepiej! — zauważył król kierowy — Mogę przeto powitać w panu krajana! Zakrył twarz zeszytem pisma i uśmiechał się słodkawo.
— Ssie słodycz swego szczęścia rodzinnego, zupełnie jak kawałek lukrecji! — pomyślał Wiktor.
Strona:Karol Spitteler Imago.djvu/24
Ta strona została przepisana.