Strona:Karol Spitteler Imago.djvu/287

Ta strona została skorygowana.

Powiedziawszy to, w radosnym rozmachu skoczyła Imago na białym rumaku w dal, a lot jej był tak chyży, iż pociąg pozostał w tyle.
— Wydajże sąd! — ozwał się znów głos niewidzialnej Srogiej Pani — Czyż możesz mnie jeszcze zwać srogą, jak to czyniłeś dotąd?
Dusza jego, przepojona dziękczynieniem, modliła się:
— Święta władczyni życia mego, imię twe jest: pociecha i miłosierdzie. Czemżebym był bez ciebie? Szczęsnym, iż ciebie posiadam!

KONIEC.