Strona:Karol du Prel - Spirytyzm (1923).djvu/122

Ta strona została przepisana.

Gabinet, tj. część pokoju zamknięta zasłoną, miała wprawdzie drzwi od zewnątrz, ale te były zamknięte i zalepione. Niezależnie od tego ręce medyum trzymane były ciągle przez sąsiadów i spoczywały albo na stole, albo też na kolanach medyum. Latarnia na stole, wokół którego tworzyliśmy łańcuch, rzucała światło, wystarczające do obserwowania zjawisk. Były to w części takie, które kazały wnosić o istnieniu niewidzialnej ręki, np. jeżeli zasłona wydęła się w stronę medyum, albo jeśli sąsiedzi czuli dotknięcia na nogach i plecach, przyczem dawały się nieraz słyszeć głośne uderzenia, albo jeśli zasłona silnie była wstrząsaną. Stołki sąsiadów, jakby chwycone jedną ręką, ciągnięto w tył, wraz z ciężarem siedzących na nich: Schiaparelliego i mnie. Jeżeli któryś z nas kładł rękę na zasłonie, to czuł za nią ruchomy opór, jakby obcej ręki. Wyraźniej mówił dotyk o obecności ręki przy końcu tegoż właśnie seansu: kiedy bowiem, mówiąc: „Dobranoc, John!“ wsunąłem rękę za zasłonę, potrząśnięto mi ją silnie; podobnież stało się, kiedy jeszcze kilku panów to samo zrobiło.
Na innych seansach, jak tu nadmieniam, można było stwierdzić działalność zmateryalizowanych rąk pomimo zupełnej ciemności. Dotknięcia następowały wówczas niezwykle często, nawet na życzenie, jeszcze niewypowiedziane i to w odległości 1 do 2 m. od od medyum. Dawały się słyszeć silne uderzania w stół, a że pochodziły one od pięści, o tem sam się przekonałem. Mianowicie używaliśmy przy cie-