Strona:Karol du Prel - Zagadka człowieka.djvu/19

Ta strona została przepisana.

opuszczenia wyspy, po śmierci; niema przeto żadnej zagadki człowieka, my bowiem jesteśmy produktami samej wyspy i utworzeni jesteśmy z tej samej materyi. Materya ta swą własną siłą wzniosła się do stopnia materyi organicznej — tak jak baron Münchausen sam za własną czuprynę wyciągnął się z błota — i takim sposobem w końcu życie i myśl stały się jakoby własnościami materyi.
Świat jest dla materyalistów zagadnieniem fizyuznem, człowiek problematem chemicznym. I tak się ma rzecz w istocie, co jednak nie przeszkadza temu wcale, że są to jednocześnie zagadnienia metafizyczne. Gdyby wszechświat aż do ostatniej gwiazdy stałej był objaśniony jako zagadnienie fizyczne w najmniejszych szczegółach, to jeszcze mielibyśmy przed sobą przedmiot tak godny podziwienia, iż każdemu rozsądnemu człowiekowi stanęłaby w myśli zagadka metafizyczna, jak owemu indyjskiemu królowi, który na swym dworze miał wielu uczonych, którzy często zbierali się u niego i musieli nauczać; o wszystkiem mogli doskonale powiedzieć, co to jest i jak jest, nie zdołali jednak zaspokoić króla i gdy tylko się załatwili z jaką kwestyą, zamykał on dyskusyę zapytaniem: „tak, a dlaczego to tak bywa?“ Na to wszakże jego uczeni nie mieli odpowiedzi.
Materyalista widzi w świecie tylko stronę mechaniczną, a ponieważ uznaje tylko siły działające prawidłowo, cała przyroda wydaje mu się igraszką bez celu i przeznaczenia. Ani świat, ani nasz byt nie mają dlań celu. Zgodność z prawami mechaniczna i bezmyślna bezcelowość są dlań pojęciami identycznemi. Jest to myśl zasadnicza materyalizmu, lecz również jego błąd zasadniczy, gdyż cele bardzo dobrze i często mogą być osiągane na drodze mechanizmu zgodnego z prawami. W takich wypadkach celowość jest tem bardziej bezsporną i doskonałą,